2015-10-31
Publikujemy następne teksty nadesłane nam w ramach akcji „Gombrowicz 111”. Ich autorzy wykazali się dyscypliną formalną, nie przekraczając wyznaczonej przez nas objętości prac. Czy wykazali się również dyscypliną intelektualną, oceńcie Państwo sami – zachęcamy do dyskusji, również tych z Państwa, których Gombrowicz nie zachwyca.
Jacek Kafel
Witold Gombrowicz utrafił w nerw polskiej, samokolonizującej się, pełnej paradoksów duszy. Dziesięć lat temu w upalne wakacje czytałem z zapartym tchem Dzienniki rozumiejąc raczej intuicyjnie, aniżeli intelektualnie gros tyrad i filipik. Zaraził mnie filozofią, nauczył, że świadomość niższości stanowi przewagę, że mądrość jest głupia, a głupota mądra. Gombro jest Kantem polskiej literatury powtarzającym do znudzenia sapere aude, dlatego, jak drabinę po której wspinamy się do celu, należy go odrzucić, myśleć samemu, nie Gombrowiczem. Filozofował młotem, pisał z pasją wiecznego debiutanta, własną niepewność transponował na świat zewnętrzny. Nie szukał potwierdzenia swojego talentu w świecie zewnętrznym jak Walczak, rozsadzał świat zastany niczym Iwona.
Jego myśl dzisiaj? Stał się niestety własnością polityczno-intelektualną, łatwym urobkiem pozornie głebokich cytatów. Gombrowicz niczym jego świat szlachecki rozpada się pod naporem analizujących osób, robiących sobie gębę jego nazwiskiem. Z młodzieńczej fascynacji zostało dojrzałe otumanienie jego wszędobylską nadobecnością. Gombrowicz stał się Anty-Mickiewiczem. Dorżnięty swoją wielkością. Im więcej o nim czytam, tym mniej widzę siebie, a więcej Gombrowicza. Kiedyś inaczej układały się nasze relacje.
Mateusz Srebniak
Lepszy Gombrowicz w garści niż wróbel na drucie
Czytam Kosmos, czytam i muszę przerwać. Muszę przerwać, bo przeczytałem: „Ależ w takim razie… a jeśli on poszedł do wróbla?”. I jest to zdanie dla mnie idealne. Dokładnie takiego zdania oczekiwałem, czytając zdania tej książki wcześniejsze. Sam nigdy nie stworzyłbym podobnego, a mimo to właśnie takiego się spodziewałem. Perfekcyjnie umiejscowione, perfekcyjnie ułożone. Nie wiem, dlaczego akurat to zdanie uważam za Gombrowicza najlepsze. Nie wiem, ale przerywam przy nim i mówię: − Drodzy Państwo, mamy geniusza! I jest jeszcze wiele zdań, przy których muszę się zatrzymać, uśmiechnąć, zazdrościć, żałować. Żałuję, że zostały napisane, bo może kiedyś i mnie (przez przypadek raczej) udałoby napisać się coś podobnego. Coś podobnego do: „A tu nagle Pimko ukazuje się we drzwiach klasy i stoi − w bucikach żółtych, giemzowych, w płaszczu brązowym i z laską w dłoni − stoi... stoi. I tak absolutnie, jakby siedział.” Tak i Gombrowicz, Witold zresztą, pojawia się w mojej ręce zamknięty w okładce twardej lub miękkiej. A ja go czytam… czytam. I czytam tak absolutnie, jakbym słuchał, a słucham, jakbym rozmawiał. Rozmawiał z Witoldem; Witold zawsze ma do powiedzenia coś nowego i zawsze ma do powiedzenia wiele, to też od jakiegoś czasu jestem z Witoldem na „Ty”.
Marek Ziębiński
Gdy o nim myślę, najbardziej stan mojego ducha oddaje puenta jednego z krytyków, który powiedział, że to pisarstwo było „jak klucz do zamkniętego, wewnątrz nas samych, pokoju czy świata”. Niby przeczuwało się jego istnienie, ale nie wiadomo było, jak to wyrazić. Nazywając sprawy już wprost: Gombrowicz pokazując, że pewne zjawiska, obyczaje (czy szerzej formy), dla których oficjalna kultura ma już „ustalony” język, gdzieś do naszego wnętrza niekoniecznie przystają. Te zaś, które nawet pasują, winny zostać nazwane precyzyjniej i bardziej rozmyślnie. Poprzez zastosowanie „wytartych kalek językowych”, których duże nagromadzenie na kartach twórczości jest skontrastowane z „dziejącym się gdzie indziej” wewnętrznym życiem bohaterów, Gombrowicz osiągnął efekt, do którego tylko zbliżały się ksiązki psychologiczne o charakterze poradników, z ich ogólnikowym celem dotarcia do naszego „ja”. Był głębszy, ale ważniejsze, że środki literackie miały o wiele większą moc perswazyjną niż to, co jest podane w formie wykładu (nawet z przykładami). Gombrowicz to zjawisko kulturowe, które będzie „pracować we mnie już do końca życia”. Nie nazwałbym go ani autorytetem, ani wzorem, bardziej przewodnikiem po moim własnym wnętrzu.
Błażej Szymankiewicz
Na pytanie „kim jest Gombrowicz” próbowało odpowiedzieć wielu, na czele z Miłoszem. Gombrowicz oczywiście tylko bywał tym lub owym. Nie był pierwszym strukturalistą, egzystencjalistą, filozofem, wielkim pisarzem, burzycielem prawd i norm. Gombrowicz jest tym, czym go sami uczynimy (i czym on sam siebie w naszych oczach stworzy), działając równocześnie przeciwko niemu i w zgodzie z jego filozofią. Jest czystą potencjalnością interpretacyjną, co już dawno poświadczyły ponad półwieczne badania „gombrowiczologów”. Oto sztuka – być tak sztucznym, że aż przeładowanym, kipiącym od poliznaczeniowości.
Gombrowicz nie jest zwolennikiem Bergsona ani Heideggera. Nie twierdzi, że człowiek ma stać się sobą, ponieważ wie, że człowiek być sobą nigdy nie może; stwierdza jedynie, że istnieje potrzeba uświadomienia sobie, że uczestniczymy w nieustannym odgrywaniu ról.
Argument na wybitność Gombrowicza? Proszę zajrzeć do jego korespondencji i polemik z Schulzem. Ileż w tym świeżości intelektualnej, zadziorności i przebłysków geniuszu! Oznacza to, że albo młody Witold już za młodu faktycznie był genialny, albo dzisiejsi pisarze i myśliciele to zwykli przeciętniacy.
Magdalena Burdak
Gombrowicz mnie zachwyca,
nie byłoby mojego życia
bez Gombrowicza.
U Gombrowicza nie ma przymusu, może poza przymusem formy, koniecznej, ciążącej nieraz i władającej. Jednak czytanie Gombrowicza jest jak zabawa, odkrywanie nowych emocji, odkrywanie tego, ile ruchu w bezruchu.
Pytanie o aktualność Gombrowicza nie może brzmieć: "czy jest on aktualny?", tylko: "czy kiedykolwiek przestanie być aktualny?". Czy nastanie dzień, gdy twórczość Gombrowicza przestanie fascynować, przestanie być odkrywcza i jasna jednocześnie, przestanie już być nam potrzebna? Mam nadzieję, że nie.
Współczuję, iż obecnie Gombrowicz wykładany jest w szkołach z taką nieukrywaną niechęcią, czy to ze strachu przed ośmieszeniem i upupieniem nauczycieli, czy z kompletnym brakiem zrozumienia. Wiele traci na tym polska szkoła i polska młodzież.
Czy Gombrowicz jest klasykiem? Nie sądzę, aby chciał kiedykolwiek nim być.
Gombrowicz jest uniwersalny i zadziwia, jak bardzo tej uniwersalności nie potrafią zrozumieć współcześni.
Fot. Maciej Bociański / ML
Instytucja współprowadzona przez Samorząd Województwa Mazowieckiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego