Wydarzenia : Gombrowicz

WydarzeniaTrzy wyznania Gombrowiczowskie

2015-11-07
Oto kolejne teksty nadesłane w odpowiedzi na naszą akcję „Gombrowicz 111”. Trzy autorki, trzy wyznania, bardzo osobiste, wręcz intymne. Gombrowicz – wieczny uwodziciel.

Mara Giacalone

Kochany Witoldzie,
I pomyśleć, że mogliśmy się nie spotkać w tym życiu, ale – ironia losu – wpadliśmy na siebie z impetem: ty, jakieś nieopisane ja, i Ja z moją (nie)kształtną mną.
Podstawowe dane osobowe: 23 lata, Włoszka. Tak naprawdę nie wiem kim jestem, ale chyba nie chcę wiedzieć. A Ty? Kim Ty jesteś? Czym się staniesz? Z pewnością jesteś sam w swoim wypaczeniu. A ja w moim.
Kiedy spotykamy się na kartach książki – wybacz mi plamy z herbaty i kolorowe karteczki – staram się tylko pozwolić sobie na to, by Twoje szorstkie oblicze zepsutego burżuja, darowało mi mój bezkształt, by wzbudziło we mnie, przede mną, dla mnie – wewnątrz i poza mną – objawienie wolności form.
Poczytam Ci, albo lepiej sam sobie poczytaj. Bezustannie odkrywam czym jestem, a czym nie : Mną. I wiem, że się ze mną nie zgodzisz, ale Ja, Mara, jestem tylko jedna. Wyjawię Ci pewien sekret drogi przyjacielu. Jesteśmy wieloformatownie kompatybilni w naszej nieustannej (de)formacji.
Posłuchaj, nie masz nic przeciwko żebym dała Ci ciebie, prawda? Jesteśmy ze sobą już tak długo, utrzymujemy intymne relacje. Nie mam Ci za wiele do powiedzenia (kłamstwo!!!). Myślę jednak, że brak mi na Ciebie słów… ale na którego z tysiąca Ciebie? Wszystko na marne. Wybaczysz mi? Wolałabym spróbować opisać całe dobro jakie od Ciebie otrzymałam.
Kochany Witoldzie, kto Cię prosił, żeby wywracać mój świat do góry nogami, żaby zakłócać moją egzystencję, która i tak była już wystarczająco pogmatwana? Wszedłeś z buciorami w moje życie, ze swoim uporem i arogancją, żeby uporządkować gęby, które je zaludniają? Posłuchaj jeszcze, czy nie czułeś drgania serca, kiedy dotknęłam się do Ferdydurke? Przypominam sobie jak strony paliły mi się w rękach podczas wertowania… Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że to pobazgrałam, zakolorowałam… ale musiałam, musiałam pogrzebać, wchodzić i wychodzić, wrzucić coś od siebie do Twojego – ba! Naszego! dzieła. Józio ma nową towarzyszkę gier. Zgadnij kogo? Mnie! Nie wspominałam Ci, że napisałam dysertację o jego przygodach? Pimko powinien był przynieść Ci kopię… Nie bój się! Nie nadałam Ci żadnej konkretnej formy, nie wydawałam osądów. Chciałam tylko dać upust moim emocjom, tak jak robię to teraz. Ten wytwór jest listem miłosnym, w którym wyrażam mój afekt i wdzięczność, bo naprawdę zmieniłeś moje życie. Ty, mający zupełnie niepolską formę, wlałeś we mnie całą polskość świata. Nie, to nie jest kolejna maska, to moja natura, to to, co nadaje sens istnieniu.
Przyznaję, że tym co doprowadza mnie do szału w naszej relacji, jest umiejętność konfrontacji bez wszczynania awantur: jesteśmy zgodni, czasem coś zdaje się nas poróżnić, spacerujemy równolegle trzymając się za ręce, a potem rozdzielamy się ukośnie, żeby móc się doścignąć. Wiedziałeś, jak nadać sens temu ciągłemu, niepokojącemu poszukiwaniu sensu egzystencji, który we mnie tkwił. Dziwne, nie sądzisz? Ty, czarodziej bezsensowności, który udziela odpowiedzi dziewczynie szukającej ich na głos. Wstrząsnąłeś mną tym swoim impertynenckim charakterkiem, lekko odrażającym, nawet w tym jesteśmy do siebie podobni. Naprawdę.
Mawiają, że spotkanie z Tobą nie może pozostać niezauważone.
Kim naprawdę jesteś?
Koniec i bomba, Kto czytał ten trąba.
MG


Katarzyna Miler

Gombrowicz, kto to, kim był pytacie? Był życiowym graczem, dysponentem reguł, które sam narzucał światu, mistrzem ceremonii, wręcz manipulantem. Czas podporządkowywał własnemu rytmowi. Nie poddawał się żadnej z obowiązujących form. Od rzeczywistości oddzielała Go szyba, przez którą obserwował otoczenie. Samotnik. Męczył Go przyczajony w nim strach przed własnym strachem, kulił się przed spodziewanym pchnięciem. Indywidualista, geniusz swojej epoki. Struktura Jego mentalności jest na tyle złożona, że trudno ją uogólnić. Wiadomo, uciekał od każdej z ról. Zmyślał na swój temat. Był niczym lustro, w którym odbijał się cały świat. Wiatr historii poprzewracał wszystkie ustawione przez tradycję drogowskazy, a On nie miał zamiaru ich ustawić. Jego przekorność frapowała. Może przez ciągłe pragnienie rodzinnej bliskości. Dystansował czułość, uwalniał ironię, chłód i atrofię. Kulał emocjonalnie, tkwił w świecie elementarnej rozsypki. Próbował jednak nieudolnie złożyć tę zburzoną konstrukcję własnego sobie. Ucieka od schematu skostniałego tworu szkolnych bryków. Zdecydowanie wychodzi poza ramy sztywnego literackiego słowa, jest wiecznie żywy. Zachwyca mnie Mój mistrz...

Z platonicznej miłości do Witolda
Katarzyna Miler


Katarzyna Kwiatkowska

Kształtowanie siebie
Moja przygoda z Gombrowiczem zaczęłam się jakiś czas temu. Zupełnie prozaicznie podczas szkolnej lektury. Upodobałam sobie Gombra na przekór. Wszyscy bowiem oddawali cześć Witkacemu.
Gombrowicz był dla mnie przystępniejszy, bardziej trafiał przez skórę, oczy, bardziej działał na zmysły.
Ten szkolny obowiązek (sic!) czytania lektury był dla mnie odkryciem i wstępem do wielkiej literatury, do literatury poważnej (może tak jak muzyka, nie rozrywkowej, ale mówiącej o sprawach najważniejszych).
Najpierw więc odkryłam jego barwną i figlarną stylistykę, forma, forma! A potem doszłam do treści. I tu zrobiło się gęsto i zachwyt do niego rósł, coraz bardziej. Pisze w stylu frywolnym o ważkich sprawach. To mnie szalenie wciągnęło! Na tyle szalenie, że wte i wewte czytałam jego pisma.

Gombrowicz powiedział mi, żeby widzieć całość zjawisk. Widzieć, dostrzegać rzeczy takimi, jakie są. Tak też czynili starożytni filozofowie. Zdawać sobie sprawę, że każda rzecz ma swój rewers. Jest ładne i jest brzydkie, słodkie i gorzkie. I taki jest też człowiek. Jest wielowymiarowy i bywa niestety nieuważny, daje się wciągnąć w tłum, masę. Masa wciąga i na swobodę myślenia zostaje bardzo mało miejsca. Na własny oddech, na własne zdanie robi się za ciasno. Ale to pomiędzy ludźmi tworzy się coś trzeciego, ich wspólne obcowanie, energia. Każdy bowiem ze spotkania z drugim czegoś się dowie o sobie, innym i o świecie. Ale należy być uważnym, samo myślącym, zrównoważonym w sobie. Chyba tylko tak można mówić o dynastie, o lekkim puszczeniu oka do rzeczywistości, nie brania wszystkiego tak serio. Ale to trudne bez zbudowania siebie.
Często mnie zastanawiało, jak z tym Gombrowiczem jest? Czy ta jego literatura czasem nie jest jednak gorzko zabarwiona? Jaki był? Czy taki jak piszą w biografiach?

Przedarłszy się po raz któryś przez Dziennik pomyślałam, że musiał byś samotny w swoim odbiorze świata, samotny też literacko. Bo to, co ważne, bywa trzeciorzędne. Mam taką obserwację, że jest nurt, a jak to z nurtem bywa, jest nurt główny, woda niby taka sama, ale położenie jej inne. On był bardziej z boku, jak wszyscy ci, którzy swój byt zaznaczali może bardziej świadomie. Chciałabym tu uniknąć wartościowania. A może się nie da? Idzie mi o to, żeby rozwijać w sobie ciekawość i chęci do intelektualnych przygód zawsze. Mieć umysł otwarty i chętny do samodzielnego patrzenia na świat. Gombrowicz pokazał mi, że człowiek jest podmiotem kształtującym siebie wespół z innymi, że jest odbiorcą i jest odbierany, jest zanurzony w świecie, w innych i jest podany na kształtowanie przez innych.

Fot. Maciej Bociański / ML
 

Komentarze

Instytucja współprowadzona przez Samorząd Województwa Mazowieckiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

  • Logo Mazowsze
  • Logo MKiDN